Drzewo
Na lewym brzegu Wisły, w dzielnicy Rudak, przy ulicy Rudackiej (nieopodal numeru 25), wyrasta drzewo. Dąb szypułkowy o obwodzie ponad 560 centymetrów od około pół tysiąca lat stoi tam, gdzie stoi. Liczy sobie ponad 20 metrów wysokości i od jakichś 200 lat powiedzieć można, że rośnie na skraju cmentarza. W rankingu najstarszych toruńskich pomników przyrody uchodzi za zwycięzcę. Choć nie brak głosów, że inne toruńskie drzewo jest od niego starsze, ale dziś nie myślmy o tym.
Przystanek szkoła
Od kilkudziesięciu lat Rudak stanowi część miasta. Nie przeszkodziło mu to jednak w zachowaniu lekko „wioskowego” charakteru. Przystanek, na którym wysiąść należy, by zobaczyć drzewo, nosi nazwę „Szkoła”. Pamiętam, że jeszcze kilka lat temu, kolejny – leżący bliżej pętli – nazywał się „Sklep”. Sklep i szkoła. Pięknie! Na Rudaku jest też ul. Kościelna, natomiast obok świątyni – dom kultury. Mikrospołeczność z makrodrzewem.
Co ma Rudak do wiatraka, czyli kocham cię jak Holandię
Pierwsze wzmianki o osadzie sięgają XIV w. Ważnym momentem w historii wsi jest rok 1603. Wtedy to na Rudak sprowadzeni zostają Olędrzy. O falach i przyczynach olęderskiego osadnictwa wiadomo sporo. Rudak to jeden z przeszło 1500 punktów, w których nowe życie rozpoczęli mennonici z Fryzji i Niderlandów. Inna rzecz, że nie tylko z Fryzji i Niderlandów, i nie tylko mennonici. Bliskość wielkiej rzeki, która lubi czasem rozlać się na okoliczne pola, pozwalała czuć się jak u siebie. To właśnie potomkom osadników przypisuje się założenie cmentarza leżącego u stóp drzewa. Przez ponad dwa wieki rzeka była jedyną siłą wpływającą na oblicze osady. Wiek XIX przyniósł następne. Kolej i rozbudowująca się Twierdza Toruń odcisnęły piętno także na Rudaku.
Mam kilka pytań
3 stycznia 2016. Godzina 8.45. Temperatura odczuwalna – chyba z minus piętnaście. Chcieliście „łajt krismes”, to macie! Może nie „łajt”, gdyż śniegu brak, no i ponad tydzień po „krismes”, ale zimowo, jak jeszcze tej zimy nie było! Aby zgłębić historię drzewa, można zasiąść w ciepłym archiwum, bibliotece… lub zmarznąć w plenerze. Na Rudak jedzie z nami wieszczka. Pytałem, czy mogę ją opisać jako medium. Zdecydowanie się sprzeciwiła. Wieszczka – i koniec! Chcieliśmy od drzewa wyciągnąć kilka informacji. Lista wyglądała mniej więcej tak: Powiedz nam drzewo, ile masz lat? Czy ktoś cię zasadził, czyś się „samo” zasadziło? Czy jesteś częścią założenia parkowego, o którym wszyscy zapomnieli? Czy jesteś może epigonem wielkich drzew rosnących w wielkich lasach, kiedy dookoła tylko plantacje sosen? Było jeszcze kilka pytań, których nie przytoczę z dwu względów. Po pierwsze – nie pamiętam. Po drugie – drzewo nie odpowiedziało na żadne z nich.
Lampion ofiarny
Schowaliśmy się w samochodzie. Prawdziwi twardziele i dżentelmeni grzeją się w wozie, gdy wieszczka na mrozie. Dziewczyna zapala lampion. Wiadomo – cmentarz, światło, ogień, takie tam. W godnym podziwu skupieniu spędza pod drzewem kilkanaście minut. Kiedy widzisz taki rytuał, to sam nie wiesz – śmiać się, czy bać się. Włączyliśmy radio. Gdy spostrzegliśmy, że impreza ma się ku końcowi, nieco odważniej opuściliśmy auto, by zapalić (ona – lampiony, my – papierosy). Wieszczka rozkojarzona i zmęczona wróciła do samochodu. Dajemy jej kilka minut. Niech odsapnie. Zaraz będziemy ją maglować.
Wieszczka mówi, że drzewo mówi, że…
Drzewo stoi na rozwidleniu dróg. No nie może być! Zaparkowaliśmy przy skrzyżowaniu, więc nawet bez zdolności parapsychicznych da się to stwierdzić. Nie tych dróg. Nie dróg, które widać. Może inaczej – widać tylko jedną z nich. Jasne… Jedna z dróg prowadzi ku wodzie. Owszem – prowadzi. Stoimy przy ścieżce nad Wisłę. Ale nie chcę się czepiać. Może to właśnie ta droga, którą widać. Słuchamy dalej. Druga to droga nieoczywista. Znana tubylcom droga na skróty, choć i tak nikt nie chce nią chodzić. Prowadzi do miejsca odosobnienia. Do ludzi wygnanych. Trzecia – trzecia to droga w wielki świat!
Ponieważ przeciętne drzewo żyje dłużej od przeciętnego człowieka, drzewa mają swą optykę. Oka mgnienie to dla dębu 10 – 20 lat. Opodal drzewa stoi kaplica. Powstała bodaj w 1929 r. Wieszczka mówi jednak o innej, starszej. Przez oka mgnienie stała pod dębem kapliczka. Niewprawnie wymalowany wizerunek Matki Boskiej. Dziękczynnie wystawiona po przygodzie, która mogła skończyć się źle, choć wcale się tak nie skończyła.
Jest też wątek romantyczny. Drzewo to miejsce schadzek. Kobieta miała troje dzieci. Jej chłop, typ wysoko w hierarchii stojący, wybył gdzieś. Wyjechał. Zniknął. Zaginął. Związała się z innym, znacznie „niższym” od siebie. Nie chodzi, ma się rozumieć, o kurdupla. Jest historia miłosna, i to z mezaliansem w tle!
Dębowa depresja
Drzewo ma dość i gdyby mogło, to by się samo ścięło. Na humor drzewa wpływa przede wszystkim cmentarz, na skraju którego rośnie. Nekropolia datowana jest na schyłek XVIII w., ale drzewo przesuwa datację. Zdaniem dębu, jeszcze zanim wytyczono tu cmentarz z prawdziwego zdarzenia, na skraju osady chowano nieszczęśników. Stary numer – niepoświęcona ziemia, wisielcy, mordercy, indywidua tego sortu. Szczególne zmartwienie budzi w drzewie los duszy, której ciało złożono pod nagrobkiem ozdobionym czymś na kształt szyszek. Duszy młodej i zagubionej.
Straż nocna
Głośno i nieostrożnie. Pospiesznie i chaotycznie. Pośród ciemnej nocy maszeruje wojsko. Idą równolegle do brzegu Wisły, choć w kierunku przeciwnym do prądu rzeki. Idą drogą, której już nie ma. Równoległą do dzisiejszej Rudackiej. Rudacka styka się z cmentarzem od południa. Droga, o której mowa, dotykała go od północy. Co w tym niezwykłego. Drzewo ma 500 lat i tylko lekko licząc, mogło zobaczyć z siedem wojen.
Post Scriptum
W wolnej chwili zerknij na mapę. Droga nieoczywista jest tak nieoczywista, że nie znajdziesz. Co z drogą w świat? Wieszczka wyrysowała prędki szkic. Jakimś trafem schodzi się ona ze Starą Drogą. Stara Droga to nazwa ulicy; z dziwnych względów jej nazwa przekazywana jest kolejnym pokoleniom. To szlak ciągnący z Torunia na południe. Arteria, którą przed wiekami sunęły transporty dóbr, kupieckie karawany.
* * *
„Trzeba będzie wystawić poniżej Torunia most pontonowy (pons navalis), przynajmniej jeden, do czego musi się mieć najmniej 35 łodzi, z nich każda ma być zaopatrzona w dwie kotwice, wielkie liny, wydrążone belki, żelazne gwoździe i inne niezbędne przybory, jak również w cieślów, sterników i wioślarzy.” ¹
Jestem skłonny uwierzyć drzewu. Może to właśnie tędy marszałek Lubomirski prowadził swoich ludzi podczas sławnego oblężenia miasta okupowanego przez Szwedów. Potopy silnie wpisały się w historię tego miejsca. Nawet po mennonickiej melioracji.
¹ Za: Oblężenie Torunia w roku 1658, T. Nowak, Toruń 1936.
© tekst: Οἰδίπους, fotografie: Maciej Brewka, pomiary na mapach prastarych: Adam Kowalkowski, wieszczenie: Wieszczka
Wieszczka mówi, że drzewo mówi, że… #1
Wieszczka mówi, że drzewo mówi, że… #2
Wieszczka mówi, że drzewo mówi, że… #3