Co słychać? Mnie słychać!


Andrzej jaki jest, każdy słyszy
Twarz lekko pociągła, potrzaskana przez wichry, jak to się mawia w hanzeatyckich portach. Rysy szlachetne, oczy mądre. Głos – nie do podrobienia! Przejdź Szeroką i spróbuj go nie usłyszeć. Andrzej zaczyna pracę wcześnie, kończy późno. Stali bywalcy Starego Miasta mogą mieć wrażenie, że jest na posterunku bitą dobę. I całkiem sporo w tym prawdy. Do pracy zajeżdża tramwajem. Dzień rozpoczyna przerwą na papierosa, a później już tylko daje się słyszeć.

Od knajpy do knajpy

Nagromadzenie wyszynków na kilometr kwadratowy daje w Toruniu wskaźnik rekordowy. Już w czasach pruskich nazywano miasto ufortyfikowaną knajpą. Dlaczego o tym mowa? Ano dlatego, że niewiele jest już knajp, dla których głos Andrzeja nie pracował. Zaczęło się od powszechnie znanej piwiarni sieciowej. Jego Meta, seta, galareta! słychać było w promieniu blisko trzystu metrów. Zachęceni sukcesem, ruszyli do wokalnego naganiacza inni właściciele gospód. Charakterystyczny głos sprzedał kilkanaście cystern piwa, pewnie z siedem wagonów sushi. Sprzedaną pizzę należy mierzyć w hektarach. Gdyby kto pomyślał, że nic szczytnego w rozdawaniu ulotek ze wsparciem głosowym, niech wie, że Andrzej namawia także do konsumowania kultury.

Z kul(tur)ą u nogi

Dom Legend Toruńskich otwiera podwoje. Twórzmy nowe legendy! Sami lub we dwoje – płyną rymy z ust bosego obdartusa z kulą u nogi. Andrzej wchodzi w rolę brawurowo i profesjonalnie. Gwiazdy kina łysieją i tyją do wielkich ról, on jest gotów ciągnąc u nogi dwanaście kilogramów, żeby tylko przekaz trafił w serca zainteresowanych. A widząc takie cuda – i zainteresowanych przybywa. Kiedy reklamuje szkołę językową, przechadza się w todze z biretem na głowie. Gdy zachęca do odwiedzenia wystawy kotów rasowych, paraduje w kocim futrze. Dość wyliniały z niego kocur, przyznać jednak trzeba.

Tylko u nas

Wielotomowe „biblie biznesu i sukcesu” powiedzą ci, co zrobić, by twój pracownik utożsamiał się z firmą w stu procentach. My – my, z nami – nami, nasza misja i tylko u nas. Andrzej po prostu jest utożsamiony. Tak sam z siebie. Chodzi i mówi dla wielu, a dla wszystkich z tym samym sercem. Jednego dnia usłyszysz, że MAMY najlepszego Portera w mieście, PODAJEMY najsmaczniejszą pizzę w Toruniu, jako jedyni UCZYMY portugalskiego zgodnie z metodą profesora jakiegoś tam, a NASZ Dom Legend to jedyne takie miejsce w Europie. Daje słowo, bo wcześniej wszystkiego próbuje. A słowo żołnierza zawodowego zobowiązuje. Tak. O tym jeszcze nie było – Andrzej jest emerytowanym żołnierzem. Każda praca to misja. Możesz liczyć na to, że sam skomponuje chwytliwy slogan, którym zakrzyczy później Szeroką.

Z piernikowej Warszawy

Warszawę złożyli toruńscy piernikarze – stąd ulica Miodowa. Tyle legenda, ale i ziarno prawdy spore. Warszawę stworzono w oparciu o wzorzec przestrzenny i ustrojowy wypracowany tu – w Chełmnie i Toruniu. Może o tym nie wiedział, ale instynkt poprowadził go bezbłędnie. Andrzej jest warszawiakiem. Do Torunia trafił w poszukiwaniu pracy. Często opowiada o swoim ojcu. Facet zdecydowanie z wysokich sfer. Podczas przeprowadzki, a było to jakoś w lipcu, już ładują na pakę pralkę i lodówkę. Kierowca pyta – co z tym portretem, co oparty stoi o drzewo. To tatuś – mówi Andrzej. Tato pracował dużo. Narażony na bezustanne stresy i naciski, umarł młodo, kiedy Andrzej był jeszcze chłopcem. Mama nadal mieszka w Warszawie. Jest kobietą w imponującym wieku.

Wielkie słowa, wypowiadane nazbyt często, mogą kompromitować wielkie idee. Zaryzykujmy jednak. Andrzej chyba pokochał Toruń. Toruń prawie na pewno pokochał Andrzeja. A co w kupieckim mieście ważne – człowiek się ceni! Jeśli chcesz, by brzmiał dla ciebie, zaproponuj mu godną stawkę. Takie „ulotkarstwo” uprawia tylko on.

© tekst: Οἰδίπους fotografie: Maciej Brewka nagrał: Bartek Jaworski

Tak brzmiałyby toruńskie tramwaje, gdyby czytał w nich Andrzej.


Ufortyfikowana knajpa.


Meta, seta, galareta!


Melodia ludowa.

 

andrzej2

Andrzej w drodze na jedenaste piętro.